Twilight
Gość
Uśmiechnęła się, widząc, że Jazz mimo wszystko potrafil zapomnieć na chwilę o kłopotach. Była ciekawa, że poszedł.
- ee.. Dziei za pomoc, Sasho - powiedziała do wampirzycy.
- Nie mam pojęcia jak do niego dotrzeć - przyznała.
Gość
Nie ma sprawy.
*Usmiechnęła się przyjacielsko*
*Popatrzyła na zegarek*
Idę wziąć ostatnią porcję tabletek.
*Powiedziała z uśmiechem i wyszła z pokoju*
Gość
- Jasne - mruknęła za odchodzącą półwampirzycą.
Wstała z łóżka i podeszła do lustra. Przyglądała się sobie w miczącym zadowoleniu.
Poprawiła fryzurę i miała wyskoczyć przez okno do ogrodu, ale zmieniła zdanie.
Znudzila jej się nieco samotność, dlatego też wyszła pognębić rodzinkę.
Ostatnio edytowany przez Rosalie Cullen (2010-03-26 22:02:18)
Gość
Weszła do pokoju i rozejrzała się po znanych jej aż nazbyt dobrze kątach. Lekko zirytowana podeszła do lusterka i zapatrzyła się na swoje odbicie. Historia jej ludzkiego życia wróciła do niej z całą swoją mocą, a twarz dawnego narzeczonego i oprawcy jednocześnie nie znikała z jej umysłu. Uderzyła dłonią zawiniętą w pięść w lustro. Pękło na drobne kawałeczki, a ona nawet nie poczuła bólu. Fizycznego, bo ten duchowy nie ustępował ani na chwilę.
Nie przejmując sie bałaganem jaki narobiła, podeszła do okna i usiadła na parapecie.
Gość
Żeby nie myśleć o sobie i własnych problemach, na co miała i tak nieskończoność, sięgnęła po telefon i napisała sms-a do All. Była ciekawa, jak podoba się jej i Jasperowi na Wyspie Esme i czy dobrze spędzają tam czas. Nie obchodziło ją to, że może im teraz przeszkadzać.
Gość
Przeczytała sms-a i odpisała na wiadomość.
Gość
Wyraźnie rozdrażniona, wyskoczyła przez okno. Poszła na plażę, żeby oczyścic umysł z głupich i całkiem zbędnych jej przemyśleń.
Gość
Uchyliła drzwi od własnego pokoju. Nie spodziewała dostrzec tam roześmianego Emmetta, gdyż już pogodziła się z jego odejściem. Mimo wszystko jego nieobecność nie polepszyła jej humoru. Zerknęła na szkło leżące na podłodze i zniszczone lustro. No tak, trzeba by było posprzątać. Westchnęła głośno i zabrała się za zbieranie porozrzucanych wszędzie okruchów. Nigdy nie szukała głębi znaczeń przedmiotów codziennych, ale pod wpływem potwornego samopoczucia zaczęła porównywać lustro do siebie samej.. Piękne, idealne, a gdy przyjrzeć mu się bliżej, miało chropowatą i nieprzyjemną powierzchnię. Teraz było stłuczone, a ona zbierała jego kawałki z podłogi. Jej życie było właśnie w takiej rozsypce. Podniosła się z ziemi, otrząsając tym samym z zamyślenia. Wyrzuciła kawałki szkła do śmietnika i zdjęła lustro ze ściany. A raczej to, co z niego pozostało. Z głupawym sentymentem postanowiła wynieść je na strych. W końcu i tak nie miała nic lepszego do roboty.