*wszedł do salonu*
*głośno trzasnął drzwiami*
-Witam familię!
*krzyknął a szelmowski uśmieszek mimowolnie pojawił się na jego twarzy*
*rozsiadł się na kanapie*
*włączył telewizor*

*wyłączył telewizor zdruzgotany*
*jego drużyna przegrywała*
*zdenerwowany rzucił pilot na fotel obok*
*wstał i wyszedł na taras*

*wszedł do salonu*
*rozejrzał się ciekawie*
*powolnym krokiem podszedł do fortepianu*
*nacisnął klawisz, który wydał wysoki dźwięk*
*uśmiechnął się szeroko jak dziecko*
*poszedł do kuchni*

*wszedł do salonu*
*podszedł do okna*
*zaczął bawić się liściem jakiejś doniczkowej roślinki*
*prychnął i poszedł do swojego pokoju*

*zeszął po schodach.*
*Usiadła na kanapie i właczyła TV*

*wszedł do salonu*
*usiadł koło Bells*
-Co tam u Ciebie?
*spojrzał na nią z szerokim uśmiechem na ustach*

Moze najpierw byś sie przywitał braciszku? *powiedziała z uśmiechem*

*wywrócił teatralnie oczami*
-Witaj
*wydukał*
-A więc co tam u Ciebie słychać ma siostro?

*zaśmiała sie cicho*
Wszystko dobrze. Właśnie skończyłam czytac "Romea i Julię". A u ciebie?

-Założę się, że znasz tą książkę na pamięć.
*zaśmiał się*
-U mnie też dobrze...Po staremu...
*podsumował*

No, prawie. *uśmiech.* A co u Rose?

-A...
*położył rękę na karku*
-Dawno jej nie widziałem....
*powiedział*
-A co u Edzia?
*szelmowski uśmieszek*

*Weszła do salonu*
Hejka wszystkim!
*Pomachała jednym ruchem ręki wszystkim zgromadzonym po czym usiadła na kanapie*

-Witaj...
*spojrzał na nieznajomą*
-My się chyba nie znamy...
-Emmett...
*przedstawił się ciągle patrząc na wampirzycę*

*Uśmiechnęła się szeroko*
Sasha... miło mi.

*Spojrzała z uśmiechem na Caroline*
Hejka jestem Sasha.
*Uśmiechnęła się szeroko*

*Wodziła wzrokiem za nową znajomą, wyglądała na fajną dziewczynę*
Choć siadaj.
*Powiedziała i poklepała wolne miejsce na kanapie*
Powiesz coś ciekawego?

Spoko, ale nie umiem o sobie mówić.
*Zapewniła ją z lekkim uśmieszkiem na twarzy*

Legendy?
*Zmarszczyła czoło*
Zawsze uwielbiałam ich słuchać.
*Rozmarzyła się na chwilę z lekkim uśmiechem*
Też lubię malować, chociaż dawno tego nie robiłam.

*Rozpromieniła się na twarzy*
Tak z wielką chęcią.

Tak jasne.
*Wstała z kanapy*

*Wyszła za wilczycą żegnając się wcześniej z domownikami*

-Ale tłok...
*skomentował sytuację*
*rozsiadł się wygodniej*
*włączył telewizor*

*Weszła do pokoju*
Witam ponownie.
*Usiadła na kanapie*
Co oglądasz?
*Spytała chłopaka*

-Mecz... nie widzisz?
*posłał jej szelmowski uśmieszek*
-Siadaj... wskazał miejsce koło siebie.
-Pogadamy, ostatnio nie mięliśmy możliwości...
*uśmiechnął się kąśliwie*

*Usiadła trochę bliżej niego*
O czym chcesz pogadać?
*Spytała patrząc na mecz*

- Hymmm... Skąd pochodzisz?
*zaczął jak na jakimś przesłuchaniu*
*był na prawdę ciekawy jej pochodzenia*

*Zdziwiła się trochę tego pytania*
Z okolic La Push.
*Uśmiechnęła się przyjacielsko*
A ty?

*zamrugał gwałtownie*
*spojrzał za telewizor*
-Nie pamiętam jak ta wiocha się nazywała ale straszna dziura
*zaśmiał się*
-Masz rodzeństwo?
*kontynuował wywiad środowiskowy*

*Zachichotała*
Nie, nie mam.
*Spojrzała na niego*
Co ty mnie tak.... poznajesz szczegółowo?
*Zaśmiała się i wróciła wzrokiem na mecz*

*Wyjęła komórkę i przeczytała sms-a i odpisała na niego*

Idę pomóc Caroline w przygotowaniach do imprezy.
*Powiedziała do Emmeta i dała mu buziaka w polik na pożegnanie po czym wyszła*

*cały czas siedziała tu bez ruchu*
To ja moża pujdę się przejść.
*powiedziała, wstała i wyszła do ogrodu*

*weszłą do domu i poszła do swojej sypialni*

*przeszła przez salon i poszłą do garażu*

*weszła do salonu i pobiegła na górę*

*zeszła pio schodach i poszła znowu do garażu*

*przez to całe zamieszanie oglądał telewizję*
*ledwo reagował na bodźce zewnętrzne*

*wyrwał się z transu*
-O hej!
-A dobrze, u mnie dobrze
*położył sobie rękę na karku*
-A u Ciebie?

*weszął do salonu*
- Chej wam!!
*zawoała i poszła się przegrać*

*zeszła z powrotem do salonu*
*usiadła w fotelu i wpatrzyła się nieruchomo w telewizor*

-Co tam siostra?
*spytał po chwili*
-A... przepraszam...
*poprawił się*
-Hej...
*wydukał*
-A więc... co tam u Ciebie?

*zaśmiała się*
-A wszystko w poządku. Nie dokończyliśmi naszej ostatniej rozmowy.
*powiedziała przesiadając sie na kanapę obok niego*

*zastanowił się chwilę*
-A o czym ona była?
*spytał nie mogąc sobie przypomnieć*

Stanęło na pytaniu co u Edwarda. Otuż, nie wiem, bo jest gdzieś na polowaniu i nie daje znaku życia, a telefon ma wyłączony. *powiedziała patrząc mu w oczy*

-Aha...
*mruknął tylko*
Zawiesił wzrok na telewizorze*

A co u ciebie? Tylko mi nie mów, że odkąd wyszłam cały czas siedziałeś przed telewizorem.

-Yyyy... To Ci nie powiem
*uśmiechnął się szelmowsko jak miał w zwyczaju*
Spojrzał zaciekawiony na Caroline, żywiąc cichą nadzieję, że rozwinie swą wypowiedź*

*zmarszczyła brwi*
Jakiej sytuacji? *spytała dziewczynę*

-Yhym...
*mruknął jak zaczął mieć w zwyczaju*
-Dasz radę!
*pocieszył dziewczynę*
-Przecież masz nas!
*uśmiechnął się do niej szeroko*

*zastanowił się chwilkę*
-Jak chcesz...
*zaczął niepewnie*
*uśmiech cisnął mu się na usta*
-Mogę z Tobą potrenować...
*zaproponował nie do końca pewny celności swego pomysłu*

Emm, moze lepiej nie. Ja z tobą potrenuję. W koncu JESZCZE jestem nowo narodzoną. Za miesiąc się to zmieni.
*powiedziała z uśmiechem*

Zastosujemy praktyki wyciszające, a w razie gdybyś się zdenerwował położęcię z łatwością, bo- jak już wspomniałam- jestem nadal nowo naropdzaoną.

-Na poskromieniu Twojego wilczego "ja" . oczywiście...
*zaczął tonem filozofa*
-Musisz pokazać wilczycy drzemiącej w Tobie, że to ty całkowicie panujesz sobą jak i nią.
*ciągnął*

Wiem, dlatego jak joga i inne sposoby nie pomogą spróbujemy inaczej. Będę cię denerwować, a ty będziesz prubować zapanować na Wilczycą w tobie. Bedziemy trenować do skutku. *powiedziała poważnie*

-Na pewno nie trudniejsze niż okres nowo narodzonego...
*podsumował*

Na pewno. To jak? Zgadzasz się? *zapytała z uśmiechem*

*Weszła do pokoju*
Hejka ludzie.
*Uśmiechnęła się szeroko*
Coś nowego słychać?
*Oparła się o parapet*
Mam nadzieję że nie przeszkadzam.
*Dodała po chwili*

-Oczywiście, że nie
*uśmiechnął się do niej zawadiacko*
-U nas nic nowego
*skomentował*
-A u Ciebie?
*spojrzał na nią zaciekawiony*

Wszystko w jak najlepszym porządku.
*Uśmiechnęła się*
Tylko nudzi mi się.
*Zaśmiała się pod nosem*

-To się cieszę...
*uśmiechnął się zawadiacko*

*Odwzajemniła uśmieszek*
*Usiadła na kanapie zakładając nogę na nogę*
Nad czym tak rozmyślacie?
*Spytała*

-Nad treningiem Caroline....
*wyjaśnił jej cel ich rozmyślań*

Chyba nie będzie z tym żądnych problemów.
*Usmiechnęła się o popatrzyła na wilczycę*

-Mamy taką nadzieję....
*podsumował*
-Bells już jej trening zaplanuje
*uśmiechnął się *

*Zachichotała*
No to będą dopiero tortury.
*parsknęła śmiechem*
Nie no chyba nie będzie tak źle jak sądzę.
*Powiedziała żartem*

-No pewnie, że nie...
*sprostował*
-Zaczną od jogi...
*powiedział ukrywając uśmiech*

*Zakryła lekko dłonią usta by nie powstrzymać się od śmiechu*
No ciekawie się zaczyna.

-Oczywiście całkowicie popieram Bellę...
*mówił prawdę*
-To tylko na mnie coś takiego by nie działało
*zamyślił się na chwilę*

Z pewnością.
*popatrzyła na niego z lekkim uśmieszkiem*

T ja pujdę poczytać. *powiedziała i poszła do siebie*

*odprowadził ją wzrokiem*
*westchnął cicho*

*spojrzał na Caroline*
*podniósł ręce w geście niemocy*
-Ja się do tego nie mieszam...
*powiedział krótko*

Tak trudno nad Tobą zapanować?
*Powiedziała z lekkim niedowierzaniem*
Nie wyglądasz na tak agresywną.
*Urwała*
No ale jeszcze nie widziałam Cie w postaci wilka.
*Dodała z lekkim uśmieszkiem*

Czekam z niecierpliwością.
*Usmiechnęła się szeroko*

No właśnie Emm, mam nadzieję że będziesz.
*Usmiechnęła się i spojrzała na niego*
Nie che być jedynym obserwatorem.
*Zaśmiała się cicho*

Chętnie.

*Uśmiechnęła się, podeszła do Emm i dała mu buziaka w polik na pożegnanie po czym wyszła z pokoju*

*westchnął cicho*
-Molestują mnie , no...
*zaśmiał się cicho*

*weszła do pokoju*
*rozejżała się*
Jakoś tu pusto. *wiedziała do emma siadając obok niego*

-A no...
-Pusto...
*rozejrzał się po salonie*

*zerwał się z westchnieniem*
*wyszedł na taras*

*wszedł do salonu*
*podszedł do okna*
*spojrzał przez nie i schował się za zasłoną jakby chowając się przed kimś*
*postał chwilę i poszedł do swojego pokoju*

*zszedł do salonu rozglądając się szybko*
*stwierdziwszy,że nic się nie zmieniło poszedł do garażu*
*miał konkretne plany*

*wpadł do salonu cały brudny*
-I znowu muszę się wykąpać...
*westchnął*
*poszedł od razu do łazienki*

*wszedł do salonu już czysty*
*Zasiadł wygodnie w kanapie*
*chwycił pilot i zaczął skakać po kanałach*

*Wskoczyła przez okno*
Siemasz Emmcio.
*Powiedziała z uśmiechem na twarzy*
*Usiadła koło niego na kanapie*
Co tam?
*Spytała patrząc na TV*

-A no nic...
*powiedział prawdę*
-Próbuję sobie znaleźć zajęcie...
-Pomożesz mi?
*spytał z szelmowskim uśmiechem na ustach*

No chętnie.
*Zaśmiała się*
Ale nie wiem jak.
*Puściła do niego oczko*

-Ehem- chrząknęła by przypomniec o swojej ciągłej obecności.

Oj sorki.
*Zaśmiała się pod nosem*
Co u ciebie?

Uśmiechnęła sie.- Wszystko świetnie. A u ciebie?

A super.
*Usmiechnęła się szeroko*
Wczoraj miałam przejażdżkę na wilczycy.
*Pochwaliła się*

Zmarszczyła brwi.- Kto dał ci się dosiąść?

Caroline.
*Powiedziała z uśmiechem*

-Aha. No tak, ona to tak. Watpię, żeby Leah Clearwater albo ktoś inny dałby ci się dosiąść.- Powiedział leciutko zamyślona.

No też mam co do tego wątpliwości.
*Uśmiechnęła się lekko*
A ty miałaś już okazję?

Pomyślała.- Kiedyś chyba jako człwiek jechałam na grzbiecie Jaka, ale nie jestem pewna. Nie amietam za wiele z tamtego okresu.- powiedział mrużąc jedno oko.

Siemasz Car.
*Uśmiechnęła się do wilczycy*

Hmmm.... u mnie nic nowego.

Aaa nooo taak.... treningi.
*Spojrzała na Bell i Car*
Mnie też musicie powiadomić.
*Powiedziała z lekkim uśmieszkiem na twarzy*

No z chęcią.
*Powiedziała śmiejąc się*

Ubiorę się w strój hokeisty.
*Zaśmiała się*
Chyba wystarczy?

Na pewno.
*Zabrała pilot Emmetowi i przełączyła na kanał muzyczny*
No w końcu coś normalnego.
*Zaśmiała się pod nosem*

Hej Car. Moze od jutra? Musze ułożyć plan co będziemy robić. Do tego kupić parę płyt, sprzętów, strój dla Sashy itp.- wyliczyła na palcach.

No, to przyjć koło piątej po południu. Wszystko będzie już gotowe.- powiedziała z uśmiechem.

Kochane ale ja żartowałam z tym strojem dla hokeisty.
*Zaśmiała się*
Chyba że naprawdę będzie mnie potrzebny?
*Spoważniała*

No to jesteśmy umówione. jutro pojade na zakupy. Dzisiaj już nie zdążę.- powiedziała zerkając na zegarek.- Sasha pojedziesz ze mną?

Tak jasne.
*Usmiechnęła się do niej przyjacielsko*
A masz dzisiaj jakieś plany?
*Spytała*

Spojżała na Emmetta.- Właściwie to chciałam dokończyć moją rozmowę z bratem, ale mogę to zrobic kiedy indziej. A co?

Nic tak po prostu się pytam.
*Puściła do niej oczko*
Bo tak patrzysz na zegarek.
*Pyk pyk*

-A, nie tylko sprawdzałam która godzina, żeby sprawdzić ie zostało do zamknięcia sklepów.- Powiedziała z lekkim uśmiechem.

Aaa...
*Zaśmiała się lekko*

Też się zaśmiała. Ale możemy gdziś wyjść, np. do klubu, czy gdzieś.- powiedziała.

No... spoko.
*Uśmiechnęła się lekko*
Upić się.
*Dodała po chwili z śmieszkiem w głosie*

Cześć ... !
*Weszła do salonu , niepewnym krokiem i troszkę zawstydzona*

Mrrrau... ktoś nowy?
*Powiedziała szeptem do dziewczyn*
Siemasz kochanie... jestem Sasha.
*Wstała i podeszła do niej wystawiając dłoń na powitanie*

No, jeżeli procenty działąją na wampirów, bo jeszcze nie prubowałam.- powiedziała śmiejąc się.

A ja Tia ... * uśmiechnęła się lekko ,czując się już pewniej*

Popatrzyął na przybysza.- Witam, jestem Bella Sw... Cullen.

*Usiadła ponownie na kanapie*
Choć siadaj.
*Usmiechnęła się do niej*

*Usiadła na kanapie*
I tak zaraz chyba pójdę do pokoju,miałam ciężką podróż z Egiptu.
*Przetarła ręką po czole*

*Zapatrzyła się na dziewczyny*
Przejdę do konkretów ! Są tu jakieś przystojne wampiry ?!

Rozejżał się.- Yyy... No w tym salonie jakwidzisz jest tylko ten oto Emmett- wskazał na brata obok siebie.- Ale on ma żonę. A ogulnie to nie wiem.- Uśmiechnęła się przyjaźnie.- A wilkołak moze być?- spytała szczerząc zęby.

No ba!
*Popatrzyła żartem na siedzącego obok niej Emmeta*
Eksponat A.
*Powiedziała cicho do Tii żeby nie usłyszał i po chwili parsknęła śmiechem*

No ! Nieźle,nieźle ! *zaśmiała się *
*Patrzy kątem oka na wampira*
No pewnie, byle nie LUDZIE !
*zasmutniała*

Oj nie myśl ciągle o chłopakach.
*Powiedziała ze śmiechem*
I tak niedługo będzie ciekawie i bez nich bo Car i Bell będą miały jogę.
*Powiedziała z uśmiechem patrząc na dziewczyny*

-Caroline, który chłopak ze sfory jest wolny?- zwróciła się do młodej wilczycy.

Mrrr... trzeba jakiegoś upolować.
*Zaśmiała się*

Okej ! Dzięki ! Chyba pójdę się wykąpać ...
*Uśmiechnęła się do dziewczyn i wyszła*

-No widzisz?- zwróciła się do Tii- Kilku jeszcze zostało.

Narka.
*Krzyknęła do wampirzycy*
No a my?
*Zwróciła sie do dziewczyn*
Idziemy pić?
*Zaśmiała się?

No to idziemy.
*Wstała z sofy i wyszła z pokoju żegnając się z resztą*

Wstała i wyszła z salonu.

*przeszłą przez salon z zakupami.*
*poszła do siebie*

*Weszła do salonu z resztkami sprzętu w rekach.*
*podeszła do kosza na śmieci i wyrzuciła resztki*
*wróciła do ogrodu*

*Weszła do salonu i zaczęła się rozglądać*

Wbiegła do salonu w wampirzym tempie.
Zatrzymała się gwałtownie i spojrzała na wampirzycę, która stała na środk pomieszczenia.
- Zgubiłaś się, sierotko? - zapytała arogancko.

*Weszła do salonu , rozejrzała się za wczoraj zapoznanymi dziewczynami*
*Wyszła do ogrodu*

*Spojrzała na Rosalie*
Nie
*Odparła lekko speszona*
Witaj, mam na imie Irmelin, będę z wami mieszkać...

Tak? *popatrzyła na nią, lekko rozbawiona*
A kto tak powiedział? *spytała*

Oh, teoretyczne to nikt, ale jestem taka jak wy, wiec myślę, że bezpiecznej będzie jak zostanę z wami
*Odpowiedziała obronnie*

Och, a więc ty myślisz *naśladowała jej ton głosu*
Skąd jesteś? *spytała ją i zlustrowała spojrzeniem nie doszukując się w niej konkurencji*

Z Norwegi
*Odpowiedziała trochę milej niż wcześniej*
Przyjechałam tu szukać ojca, ale... coś się zmieniło, chyba domyślasz się co
*Dodała troche ciętym językiem*

- Może i jestem blondynką, ale jeszcze myślę. *odparowała sucho*
- Masz już jakiś pokój, czy coś ci przygotować? *zapytała z ledwie wyczuwalną nutą gościnności w głosie*

Wydaje mi się, że coś znalazłam, ale nie jestem pewna czy mogę ten pokój zatrzymac
*Odparła nieufnie, jak to odpowiada zawsze gdy nie musi się bronić*

Zapewne możesz.. *stwierdziła*
Dużo tu wolnej przestrzeni.
*usiadła na kanapie, zakładając nogę na nogę*
No więc jaki sosób odżywiania się preferujesz? *zapytała ciekawa, choć nie do końca pozbyła się tonu wyższości*

Raczej nie poluje na ludzi... zdarzyło mi się to raz, jak nic o tym...*zamyśliła się* znaczy o wampirach nie wiedziałam. Teraz poluje na zwierzeta

To masz szczęście *zaśmiała się pod nosem*
Dlaczego Forks? *spytała jak na jakimś przesłuchaniu, rozkładając się na kanapie*

Byłam tu niedaleko. Usłyszałam co nieco o was i pomyślałam, że jesteście podobni do mnie.
*Powoli, nie wiedząc czy może usiadła na fotelu*
Przyszłam, a raczej przybiegła tu no i, no i jestem. Nie chcę dłużej żyć sama. Jest tak..beznadziejnie, no przede wszystkim boję się że kogoś napadnę...z wami mam nadzieję będzie łatwiej

Oo.. Biedactwo *powstrzymywała się od parsknięcia śmiechem*
Jesteśmy dużą rodziną, na pewno znajdziesz tu dla siebie miejsce. *powiedziała w miarę uprzejmie*

Dziękuję
*Powiedziała tylko dlatego, że tak wypada*
Mogę się spytać... wszystkich traktujesz tak z góry?
*Spytała z wielką ciekawością*

*prychnęła cicho*
Tak, nie czuj się wyjątkową, moja droga *zaśmiała się cicho*

No cóż... słyszałam, że w tych okolicach żyjemy nie tylko my wampiry?

A. No tak, nowa *mruknęła pod nosem zastanawiając się, dlaczego to ona ma wdrażać "nową" we wszystkie zasady.* Powinien to robić Carlisle czy coś *pomyślała*
Tak, nie jesteśmy tu sami. Są jeszcze zmiennokształtni, a po ludzku - kundle. *na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia*
Poznasz ich po zapachu *dodała*

Z twojej miny i tonu głosu można wywnioskować, że nie jesteśmy przyjaciółmi.
*Powiedziała zastanawiając się czemu"
Czy mogę się z nimi zapoznać?
*Spytała trochę naiwnie*

Ja się z nimi nie przyjaźnię *powiedziała znacząco*
Reszta mojej rodziny, nie wiedzieć czemu fascynuje się tymi śmierdzącymi kundlami *mruknęła niezadowolona*
A idź i poznawaj - droga wolna. Tylko jak się któryś w ciebie wpoi to pamiętaj, że ostrzegałam. *dodała*

Spokojnie, tylko się zapytałam.
*Siedziała kilka minut i rozmyślała*
A, słyszałam o jakiejś Renesme? Czy jakoś tak, kto to?

Renesmee to corka mojego brata, Edwarda i Belli, jego żony *mówiła znudzonym głosem*
Jest pół-wampirem.

Aha
*Siedziała kilkanaście minut, nie wiedząc, co powiedzieć*
W takim razie nie będę cie już więcej denerwować i pójdę do siebie
*Wstała i wolnym "zmęczonym" krokiem poszła do sypialni*

*popatrzyła jak odchodzi i położyła się wugodnie na kanapie*
*myślami była prze Emmeci zastanawiając się, gdzie może się teraz znajdować*

*wpadł do salonu jak burza*
*rozejrzał się po salonie*
-Siema?

*wpadła do salonu w ostatniej chwili zauważając wampira*
Och, dzień dobry, nazywam się I-Irmelin
*Powiedziała bardzo speszonym głosem*

-Hej...
-Emmett...
*przywitał się uśmiechając się szeroko*

*Przymrużyła oczy przyglądając mu się uważnie*
Ty jesteś właścicielem tego domu?
*Zapytała. Widać było po niej, że jest spięta rozmową z wampirem*

*zaśmiał się*
-Nie... raczej nie...
*zastanowił się chwilkę*
-Skąd takie pytanie?

*szybko spuściła głowę jakby się bardzo zawstydziła*
Nie wiem, przepraszam
*Zacisnęła usta*
Nie będę przeszkadzać!

*Weszła do salonu*
No hejka.
*Usmiechnęła się*
Irm witaj ponownie.
Mam nadzieję że nie przeszkadzam.
*Dała Emmetowi buziaka w polik na przywitanie*
Dawno Cie nie widziałam.

*Już wychodziła z salonu gdy się zatrzymała*
Czy lubi pa... czy lubisz zmiennokształtnych Emmecie?
*Zapytała zerkając na Ros*

*Jeszcze bardziej się zdziwił*
-Nie jestem pewien do czego zmierzasz... ale tak?
*spojrzał na Sashę*
-Hej złotko
*uśmiechnął się zadziornie*

*Wyszła z salonu*

No witaj przystojniaczku.
*Zrobiła minkę flirciary*
*usiadła na sofie*

-Gdzie byłaś jak Cię nie było?
*spytał siadając tuż przy niej*

Piłam.
*Zaśmiała się*
A ty?
*Popatrzyła na niego*

*weszłą do salonu8
*niezauważając wszystkich usiadła w fotelu i prubowała sie uspokoić*

*Popatrzyła na Bell*
Siemasz kochana.
*Usmiechneła się do niej*
Coś się stało?
*po chwili znów wróciła wzrokiem na Emmeta*

-Hej Bells...
*przywitał się*
-No to miło spędziłaś czas...
-Musisz mnie kiedyś gdzieś wyrwać, bo kiszę się w tym domu...
*westchnął*

Bardzo chętnie.
*Zaśmiała się cicho*
Trzeba się w końcu naprawdę upić.

*nic nie słyszała*
*siągle przed oczami miała Jaka i Lee*
*robiła głębokie wdech*

-Trzymam Cię za słowo... następna imprezka jest nasza
*zaśmiał się*
-Bells!?Kobieto! Powietrza mieszać nie musisz...
*próbował ją uspokoić i zmusić do powiedzenia co się stało*

*trochę zaniepokoiła się stanem Bell*
Bell!
*powiedziała trochę głośniej do niej*
Chyba nie kontaktuje.
*Powiedziała tradycyjnie ze lekkim uśmieszkiem na twarzy do chłopaka*

Może nie specjalnie imprezka.
*Uśmiechnęła się lekko*
Wystarczy chwila.
*powiedziała trochę niepewnie*

*Nagle się ocknęła. była już spokojniejsza.*
Co? *spytała zdezorientowana*

Odpłynęłaś kobieto.
*Usmiechneła się do niej*
Co się stało?

*spojrzał na nią zaciekawiony*
-Co proponujesz?
-Jestem otwarty na wszelkie koncepcje...
*uśmiechnął się do niej czarująco*

No wiesz jeśli chcesz się upić... mam dużo alkoholu w pokoju.
*Usmiechnęła się lekko*

-Na mnie alkohol nie działa
*szepnął z goryczą*
-Ale chętnie popatrzę jak się upijasz...
*zaśmiał się*

Aaa... nic, nic. Pójde do siebie. *wstała i poszła na górę*

Mam mocną głowę.
*Powiedziała z uśmieszkiem na twarzy*

-Nie wierzę...
*powiedział poważnie z tajemniczym uśmiechem na ustach*

Przez ostatnie dwa dni piłam.
*Zaśmiała się*
Ale jak chcesz to możemy spróbować jeszcze raz.
*popatrzyła na niego*

-Czemu nie... noc jeszcze młoda
*spojrzał przez okno*
-Ale załóżmy się o coś...
*objął ją ramieniem*
-Jeżeli się upijesz... będziesz...będziesz....
*nie mógł nic wymyślić*

Będę...?
*Popatrzyła na niego z zaciekawieniem*

-Będziesz mi usługiwać....
*zaśmiał się*
-A jeżeli się nie upijesz to ja Ci będę usługiwał przez calutki dzień
*spojrzał na nią zaciekawiony*
-Może być?

Ahh...
*pomyślała chwilkę*
A na czym to usługiwanie będzie polegało?
*Spytała z zaciekawieniem*

Dobra mam to gdzieś... zgadzam się.
*Zaśmiała się*
*Złapała go za rękę i wyszła z salonu*

*Weszła do salonu. Nie zwracała uwagi na to że zaraz może tu ktoś przyjść. Niedość że była bardzo skąpo ubrana to jeszcze spocona, ale nie robiło jej to różnicy*
Czemu tak mam, czemu?
*Mówiła sama do siebie*

*Usłyszała że ktoś jest na górze*
*Czuła dziwny zapach*
Wczoraj tu takiego nie było
*Mówiła jak zawsze sama do siebie*

*Poczuła bardzo dziwny zapach, ale się nie odwróciła*
*Zrobiła się głodna i poszła na polowanie*

*Zeszłą do salonu*
*usiadła na parapecie za zasłoną i patrzyła w ścianę deszczu za oknem.*

*wstała i wybiegła z domu*

*Weszła do pokoju i rozwaliła się na kanapie.*

*nie zwracała uwagi na postacie przewijające się przez pokój*
*krążyła leniwie myślami, wokół ważnych dla niej spraw*
*po pewnym czasie, zniechęcona czekaniem na Emmetta, wstała z kanapy i przeciągnęła się z gracją*
*podeszła do okna i rozejrzała się za kimś interesującym*
*prychnęła rozczarowana, obracając się w miejscu*
*zastanawiała się jak umilić sobie czas*

*Weszła do salonu, rozejrzała się. Zatrzymała wzrok na Rose.* Hej.

*Wbiegli*
Słuchaj, muszę iść wszystko przygotować do imprezy.
*Puściła Go i pobiegła do ogrodu*

Cześć wszystkim
*Przebiegła przez salon, kontem oka zobaczyła jakiegoś chłopaka*
Pa wszystkim

*Stał i również kontem oka dostrzegł dziewczynę*
Bardzo ładna..chwila kogoś mi przypomina, czy to aby nie Irmelin
*Pomyślał zdezorientowany*
*Próbował jeszcze raz odtworzyć twarz dziewczyny, ale zbyt szybko wybiegła*

*Pośpiesznie udał się do ogrodu*

Caroline!
*Wbiegła do salonu spanikowana*

Chodzi o to, wiem że znamy się krótko ale potrzebuję pomocy

*Wszedł do salonu*
Witaj Caroline
*Minął ją i podszedł do drugiej dziewczyny*
Irmelin??
*Spytał*

*Popatrzył na Caroline*
Cześć
*Powiedziała do chłopaka*
Ale przystojny
*Pomyślała o tym co działo się kiedyś*
Może się zmienił, na pewno to było tyle lat temu
*Ale dalej mała do niego żal*

Skąd tu się wziełaś?
*Spytał*
*Cały czas się uśmiechał*

Szukałam ojca
*Odparła sucho*
*Była bardzo ciekawa, jak stał się wampirem i co tu robi, ale nie chciała z nim rozmawiać*
Idę na dwór
*Powiedziała i wybiegła*

*Nic nierozumiał*
*Wiedział, że w przeszłości cały czas sobie dokuczali, ale myślał, że jej przeszło*
Na twoim miejscu bym próbował nawiązać znowu kontakt
*Mruknął, gdy już wyszła*

*Równierz opuścił pomieszczenie*
*Udał się do ogrodu*

*weszła do salonu i rzuciła się na kanapę*
*wbiła wzrok w sufit*

*Weszła do salonu zamyślona nad jakąś kolorową gazetą którą własnie czytała. Usiadła w fotelu zapatrzona w propozycje aranżacji salonu, miała na oku zmiane wystroju domu.*

*dopiero po dłuższym czasie zorientowała się, że ktoś jest w salonie*
*zaśmiała się cicho widząc, że Esme przegląda gazety z wystrojami wnętrz co świadczyło o tym, że ma zamiar przemeblować dom*
*wstała i poszła do ogrodu*

*Rozejrzała się po salonie, zastanawiajac czy zmiana wystroju ma jakikolwiek sens.
Była tak pochłonieta własnymi myslami że nie dostrzegła wychodzacej Carmen*
-Nie to bez sensu...poczekam na Carlisle'a...
*odłożyła gazetę na stół, wstała i wyszła z salonu*

*Weszła do salonu*
*Usiadła na kanapie i włączyła TV*

*Nie wiedząc co ma ze sobą zrobić, wstała i wyszła*

*Wszedł niosąc ukochaną na rękach, podszedł do kanapy i usiadł obok*
*Włączył TV, jednak nie mógł wysiedzieć w domu, chciał pobiegać po lesie, spostrzegł że Alice się zamyśliła, więc pocałował ją w policzek*
-Niedługo wróce ide sie przejśc...*uśmiechnął sie zniewalająco, wstał i wyszedł z domu*

*Po jakimś czasie wyrwała się z zamyślenia. Wyłączyła telewizor i położyła się na kanapie bawiąc się łańcuszkiem - prezentem od Jaspera.*

*Wszedł do salonu bezszelestnie, przeszedł przy ścianie i stanął za kanapą na której leżała Alice. Stał tak bez słowa opierając się o oparcia kanapy z lekkim uśmiechem*

*Spojrzała na niego i uśmiechnęła się.*
-Hej. Co tak stoisz?
*Zaśmiała się.*

-Cześć...*rzucił z delikatnym uśmiechem*
*patrząc na Alice, analizował wczorajszą rozmowę z Rose, zastanawiał sie kto ma rację*
-Bo Ty leżysz na całej kanapie....*odparł spokojnie*
-Zresztą nie chce Ci przeszkadzać..*dodał uśmiechając się do niej*

*Zaśmiała się i usiadła.*
-Nie przeszkadzasz, siadaj.
*Spojrzała na niego z uśmiechem.*

*Odwzajemnił lekki uśmiech i przeskoczył przez oparcie i usiadł obok niej*
-Na pewno...*spytał unosząc jedną brew do góry*
-Alice...mam pytanie...*musiał o to spytać...nadal siedział w koszulce z krótkim rekawem, widać było jego liczne blizny*

*Spojrzała na niego. Nie potrzebowała daru by wyczuć poważny ton jego głosu.*
-Pytaj śmiało.

-Co Ty we mnie widzisz....*spytał poważnie acz zarazem smutno, po wczorajs